Przed naszym wyjazdem do Albanii słyszeliśmy różne głosy, od tych „wszyscy tam teraz jeżdżą” przez „po co Wy tam w ogóle jedziecie, nie lepiej do Chorwacji lub Czarnogóry” po zaskoczony wzrok wymieszany z lekkim niepokojem i pytanie „Albania? serio? to tam się jeździ?”.
Ano jeździ się i warto wybrać się do Albani jak najszybciej, bo za kilka lat nie wiadomo jak się jej losy potoczą. Patrząc na ogromne place budowy w największych ośrodkach, nasadzenia palm na plażach, układanie deptaków wzdłuż brzegów morza, w najbliższym czasie Albania straci swój dziewiczy, wręcz dziki charakter. Nie oznacza to wcale, że musi być źle, ale na pewno będzie inaczej.
My czujemy się tu trochę jak na przepięknej, prawie bezludnej wyspie. Pod koniec września i w październiku jest 26’C, zarówno w górach jak i nad morzem świeci piękne słońce, ani jednej chmurki a ludzi nie ma prawie wcale. Niewiarygodne, że sezon może skończyć się tak totalnie, pomimo świetnych warunków pogodowych.
Po dojechaniu na południe, w okolice Ksamilu i Sarandy dotarliśmy do trochę innej Albanii. To tutaj skupia się turystyczne życie riwiery albańskiej. Ksamil zabudowany jest milionem willi z apartamentami do wynajęcia, Saranda to głównie apartamentowce i hotele. W sezonie omijalibyśmy te miejsca szerokim łukiem, ale zależy co kto lubi. W lipcu i sierpniu plaże na pewno są zatłoczone a na ulicach słychać kakofonię letnich przebojów. Teraz, pod koniec września jest cicho i spokojnie.
Albania – informacje podstawowe:
Dojazd
Albania, nie leży w Unii Europejskiej, ale nie potrzebujemy do niej paszportu, wystarczy dowód osobisty. Jeśli jedziecie samochodem, pamiętajcie o zielonej karcie, a jeżeli auto nie jest Waszą własnością wymagane jest notarialne upoważnienie w j. angielskim od właściciela auta. Jeśli lecicie samolotem (jak my), na lotnisku jest kilka wypożyczalni samochodów – warto zarezerwować samochód już z Polski, daje to większą pewność, że dostaniecie wybrany model.
Drogi i przejazdy w interiorze
Główne drogi są ok, chociaż nie nastawiajcie się na autostrady, nawet jeśli mapa pokazuje A2:) Poza głównymi drogami, podróże to istna przygoda:) Często asfalt kończy się niespodziewanie i zaczynacie jazdę bez trzymanki po tzw. nawierzchni gruntowej:)) Zdjęcia dróg TUTAJ. Jeśli nastawiacie się na prawdziwą eksplorację Albanii to polecamy terenówkę. Samo 4×4 często nie wystarczy. Michał podpowiada: wysoki prześwit i mocne opony. Jeśli przyjedziecie tu terenówką to cała Albania stoi przed Wami otworem i przygodą ale jeśli akurat nie macie, to też nic straconego. My nie mieliśmy a w prawie każde miejsce udało nam się dotrzeć. Czasami musieliśmy porzucić auto i iść 30 minut, np. do przepięknej plaży Gjipe, ale co to dla nas:) Tylko raz, w górach, w drodze do Theth, zostawiliśmy naszego Fiata 500L na parkingu i zadzwoniliśmy po kierowcę w terenówce – o tym więcej TUTAJ.
Noclegi
Wszystkie noclegi rezerwowaliśmy przez booking.com lub airbnb.com i w większości przypadków dobrze trafialiśmy – tak jak wspominałam wyżej, sezon się już skończył więc było w czym wybierać. W górach spaliśmy w 120 letnim kamiennym domu, z doskonałą organiczną kuchnią (haha). Gospodarze wszystko co trafiało na wspólny, socjalny stół przygotowywali i hodowali sami, od masła, serów, pieczywa po kiszonki, marynaty, mięsa i wszelkie przetwory. Nad morzami (Jońskim i Adriatykiem) mieliśmy pokoje i apartamenty z tarasami z widokiem na morze. Po drodze w góry spaliśmy w super jurtach z widokiem na Jezioro Szkoderskim – sami zobaczcie zdjęcia TUTAJ. W środkowej Albanii nocowaliśmy w historycznej willi. Żadna opłata za nocleg nie przekroczyła 250 zł/ dobę!
Komunikacja
To mit, że w Albanii trudno dogadać się po angielsku. W żadnym miejscu, a było ich na prawdę sporo, nie mieliśmy najmniejszych problemów z komunikacją. Historia Albanii jest bardzo pogmatwana i ogromna część Albańczyków emigrowała ze swojego kraju, teraz wracają ze znajomością świata i języków. Oczywiście na głębokiej prowincji w małym sklepiku z tradycyjnymi byrkami (placki z różnymi nadzieniami – typowy albański fastfood) pani za ladą po angielsku z Wami nie pokonwersuje ale tam doskonale działa międzynarodowy język gestów i uśmiech:)
Pieniądze
Waluta: lek albański (ALL) 100 LEK = ok. 0,72 EURO, 100 Lek = ok. 3,20 PLN (przy wypłacie z bankomatu). Wszędzie w Albanii można płacić w Euro, mimo, że oficjalną walutą są Leki. W restauracjach, na stacjach benzynowych czy w hotelach Albańczycy stosują oficjalny przelicznik, raczej nie zaokrąglają w swoim kierunku. W przypadku małych kwot, na przykład jak płacicie za kawę przeliczają 100 Lek = 1E. Reszta w Lekach…
Internet
W większości kwater i hoteli jest dostępne wi-fi ale jego jakość pozostawia wiele do życzenia. My od razu na lotnisku kupiliśmy w T-mobile kartę z dostępem do netu. Karty sprzedawane są tylko u operatorów, ponieważ konieczna jest rejestracja. 10GB transferu + 200 min lokalnych rozmów i 200 lokalnych smsów kosztowała 10 Euro. Warto się w nią zaopatrzyć żeby mieć stały dostęp do map i bezbolesny kontakt z lokalnymi gospodarzami, jeśli planujecie objazd tak jak my. Minuta połączenia przez polski numer to 6,15zł, odebranie połączenia 1,85zł.
Jedzenie
Albańska kuchnia zasługuje na osobny artykuł. Tutaj tylko powiem, że jest smaczna, zdrowa i naturalna. Restauracje nie są drogie, spokojnie można nastawić się na jedzenie na mieście:) Tym bardziej, że w sklepach za wiele nie znajdziecie:) W kuchni góralskiej królują sery i warzywa. Na środkowym wybrzeżu panuje kuchnia bałkańska a na południu gracka i włoska. Wszędzie jest sporo pysznych warzyw, dobre mięsa, sosy, sery i dżemy:) No i Albańczycy kochają kawę! Pyszną kawę po turecku z wodą prosto ze strumienia dostaliśmy nawet na górskim szlaku:)
Policja i bezpieczeństwo
Ani razu nie poczuliśmy się w jakikolwiek sposób zagrożeni ani nawet zaniepokojeni. Nikt nas nie zaczepiał, nikt do niczego nas nie nakłaniał, nikt nic nie próbował nam na siłę sprzedawać. Przejechaliśmy góry, interior i rivierę albańską. Zaglądaliśmy w różne miejsca, też z dala od turystycznych szlaków. W każdym miejscu Albańczycy byli bardzo pomocni, uśmiechnięci i przyjaźnie nastawieni.
Ogólne wrażenie
Na pewno do Albani warto pojechać. Kraj jest piękny i dziewiczy, ale nie w każdym miejscu. Raczej polecalibyśmy mobilną wersję wakacji niż skazanie się na jedno miejsce, które nie koniecznie musi być takie jakie byśmy sobie wymarzyli 🙂 Na naszym blogu pokazujemy Wam taką Albanię jaka zostanie w naszej pamięci, słoneczną, przyjazną, smaczną i piękną.
Więcej o tym co zobaczyliśmy w 10 dni w Albanii przeczytacie TUTAJ.
IX-X. 2017
Pingback: W 10 dni dookoła Albani - [dużo info + zdjęcia] ⋆ lazy weekend