Jeden z największych portów rybackich Zachodniej Afryki – port i targ rybny w M’bour od progu przenosi nas w czasoprzestrzeni, prosto do obrazów mistrzów holenderskich z XVI i XVIIw. Zanurzamy się w kolorach i odgłosach miejsca, które elektryzuje swoim lokalnym kolorytem, autentycznością i czarem.
Port zaopatruje stoły wymagających, europejskich restauracji we wspaniałe okazy żabnic, dorszy, muren, dorad. Siedząc w gwiazdkowym lokalu nad Sekwaną, rzadko zastanawiamy się nad tym, jak nasze danie trafiło pod wprawną rękę Szefa Kuchni.
Senegalscy rybacy wypływają w ocean na 15 dni. Ich łodzie, ponad 15-to metrowe, drewniane kutry nie mają kabin, w których można spokojnie przespać noc. Nie mają też automatów do zarzucania sieci ani wyciągarek. Mają za to na swoim pokładzie około 30 – tu mężczyzn, którzy z każdej wyprawy wracają z kilkutonowym ładunkiem świeżych oceanicznych ryb i skorupiaków.
Nikt nie przejmuje się tutaj bezpieczeństwem pracy. Na łodziach nie ma też mroźni ani lodówek. Po przybiciu do lądu następuje szybki rozładunek i część ryb, po przebadaniu w portowych punktach lokalnego Sanepidu, pakowana jest do czekających przy porcie ciężarówek. Po 12-18 godzinach lądują na talerzach smakoszy we Francji, Niemczech czy Hiszpanii.
Niesamowitości temu portowemu brzegowi oceanu dodają ciągnące się wzdłuż linii brzegowej, nieprzebrane pagórki muszli. Na ich szczytach siedzą grupki kobiet, rozbijających tysiące skorupiaków dziennie. Wnętrze muszli trafia do handlu, rozbita muszla buduje górę. Jest później wykorzystywana jako budulec dróg, chodników, a nawet domów.
Kawałek dalej trafiamy na lokalny targ rybny. Handluje się tutaj rybami, które nie trafiają na eksport, ani do pobliskiej przetwórni. Trafią na stoły lokalnych restauracji oraz do senegalskich domów. Tygiel, nawoływania, feria kolorów, specyficzny rybny zapach i bryza od morza oszałamiają.
To miejsce, ten targ, te łodzie, ci ludzie, to niesamowite przeżycie estetyczno-poznawcze. Niezapomniane i niespotykane. Jedyne w swoim rodzaju. Piękne.

❤❤❤
Fascynują mnie takie miejsca. Rzeczywiście jakby czas się tam zatrzymał… i jak to się ma do naszych restrykcyjnych przepisów Sanepidu 😉
Nijak;)) tez mieliśmy taką refleksję. Dodałam na samym końcu jeszcze jedno zdjęcie, lodówek. Kiedyś w Europie działały na prąd. W Senegalu działają jak wielkie termosy. 🧐
Niesamowite miejsce. O takich podrozach marze.
Byłam, widziałam,chcę wrócić. 😊
Koniecznie;)
Właśnie takich miejsc staram się szukać w trakcie moich podróży. Świetny wpis i zdjęcia
Dziękuję;) to było na prawdę duże przeżycie. Udanych podróży!
Zupełnie inny świat pięknie uwieczniony na zdjęciach.
Absolutnie niesamowite! Ilość tych ryb aż zadziwia, ale jeszcze bardziej zdziwiła mnie ilość muszelek… To jest po prostu nieprawdopodobne!!!
Pingback: Senegal - 10 atrakcji - subiektywny przewodnik po Petite i Grande Cote ⋆ lazy weekend